Archiwum kategorii: Artykuły

Współczesne metody sprawowania władzy w administracji

Kiedyś, w końcówce socjalistycznej Polski obowiązywała zasada: lepiej prywatnie gwoździe prostować, niż być na najlepszej państwowej posadzie. Dziś jest odwrotna sytuacja.

Teraz państwowe posady są niezwykle atrakcyjne. Pieniądze może nie za wielkie, ale stabilizacja, pewność, ZUS, urlopy, szkolenia, święta państwowe i kościelne, delegacje itd. Tak, praca w budżetówce to jest coś! A kto zatrudnia? Ci, którzy powinni być naszą służbą, ale ciągle i pewnie jeszcze długo będą naszą władzą. Szefowie różnych samorządowych czy partyjnych struktur. I w ten sposób mamy w kraju gigantyczną, systemową korupcję. Korumpowanie samorządowców jest bowiem metodą sprawowania władzy. I nie jest to lokalny przypadek, ale powszechnie przyjęty zaakceptowany przez samorządowców styl.

No i tak to leci, że nie kompetencje, a układ decyduje o tym, kto, gdzie i za ile pracuje w przeróżnych jednostkach samorządowych. Oczywiście zdarza się, że tu czy ówdzie dany szef nie kieruje się prywatą, a rzeczywistym dobrem zarządzanego przez siebie kawałka Polski. Wówczas szefami przeróżnych struktur samorządowych są ludzie kompetentni i odpowiedzialni. Standardem jednak jest, że dany szef z bardzo wielu przyczyn – albo wdzięczność i potrzeba rewanżu za pomoc w wygranych wyborach, albo uzależnienie radnych, albo wymiana z szefem sąsiedniego miasta, albo posłuszeństwo partyjne – zatrudnia na danych stanowiskach ludzi, nie kierując się ich umiejętnościami tylko swoją prywatną doraźną potrzebą. Jednostkowo mogą zdarzać się dobre przypadki, gdy w ramach tych zależnieniowych zatrudnień trafi się jakiś dobry gość, ale jako ogół jest to w oczywisty sposób szkodliwe dla państwa czy danego jego wycinka. Bo nie kompetencje, wiedza i umiejętności, tylko kumoterstwo i nepotyzm, czyli właśnie te polityczne historie, decydują o tym, kto jest na jakim stanowisku.

W oczywisty sposób prowadzi to również do przerostu administracji, bo często dany wódz ma tak dużo zobowiązań, że mnoży się etaty ponad potrzeby. Bo nie interes danego miejsca (np. miejskiego muzeum czy miejskiej biblioteki) jest ważny, tylko interes wodza i konieczność zatrudnienia np. żony, brata kochanki albo męża opozycyjnego radnego, by ten zawsze już głosował tak jak chce wójt, burmistrz czy prezydent. Później w danym mieście czy starostwie przychodzi kolejny nowy wódz, któremu udało się wygrać wybory i do starych etatów dokłada nowe. Dla przykładu starostwo będzińskie, w którym podczas poprzedniej kadencji, za rządów SLD, ilość pracowników wzrosła o 42%. No i efekt jest taki, że dziś w Polsce grubo ponad 20% ludzi pracuje w budżetówce. I ciągle rośnie. I tak to leci w naszej ojczyźnie i w niemal wszystkich jej gminach, miastach i powiatach.

A ogólny, nie tylko czeladzki, efekt jest taki, że na różnych szczeblach władzy administracyjnej (UWAGA – przypominam, że ta niby władza powinna być SŁUŻBĄ i to my – mieszkańcy i podatnicy – jesteśmy pracodawcami) pracują ludzie niekompetentni, pozbawieni honoru i kierujący się prywatą. I przez to Polska jeszcze wiele, wiele lat nie ma szans na rzeczywisty
rozwój.

Tablica

Jakieś dwa lata temu zamieściłem na FB zdjęcie tej tablicy. Trafiłem na nią wtedy przypadkiem na Stradomiu w Częstochowie, gdy pomyliłem drogę, chcąc odwiedzić matkę mego zmarłego przyjaciela. Gdy zamieściłem ten wiersz miałem zaledwie kilkunastu znajomych na FB. Dlatego chciałem przypomnieć ją teraz, gdy mam ich 20 x tyle. Ale nie umiałem znaleźć tego zdjęcia. Podjechałem więc dziś i zrobiłem nowe. Mam wrażenie, że tablica mocno się już postarzała, a pewnie niebawem budynek zostanie rozebrany i kto wie, co dalej stanie się z tym zapisem w marmurze. „Jestem człowiekiem” to niezwykły wiersz. Jeśli rzeczywiście napisał go chłopiec, to jak wielkie rzeczy mógłby napisać, gdyby inni ludzie dali mu szansę dorosnąć.

Rewolucja Pisarka, czyli poprawianie demokracji

W Polsce co roku organizujemy egzamin maturalny dla pięciuset tysięcy ludzi.
Albo dla porównywalnej ilości egzamin gimnazjalny.

A czy nie można by, tylko raz na cztery lata, przeprowadzić egzaminu dla kandydatów na radnych samorządów gmin, miast, powiatów i sejmików wojewódzkich?
A raz na pięć lat egzaminu dla kandydatów na europosłów (język angielski, jako główne kryterium!).
I raz na cztery lata egzaminu dla kandydatów na prezydentów i burmistrzów miast oraz wójtów gmin
I raz na pięć lat dla kandydata na prezydenta.

To znacznie mniej niż 500000 ludzi i tylko co cztery czy pięć lat.
A i egzamin byłby znacznie prostszy.
Nie byłby to przecież poziom maturalny, bo zdałoby go co najwyżej 1% kandydatów :-(.

Wystarczyłyby trzy testy: wiedzy fachowej z danej dziedziny, inteligencji i etyczno-psychologiczny.

Wynik egzaminu oczywiście nie ograniczałby możliwości czyjegoś kandydowania, choć zapewne niejeden z kandydatów sam by zrezygnował po otrzymaniu trzech pał.

Wynik egzaminu byłby po prostu wpisany na liście do głosowania przy każdym nazwisku.

I wówczas wyborca oprócz miejsca na liście, oprócz przychylności mediów, oprócz poparcia najmocniejszej nawet partii, oprócz taniej bądź drogiej kampanii , MIAŁBY dodatkową informację by wybrać mądrzej i obiektywniej.

Terminy, komisje, autorzy testów to już proste szczegóły techniczne.
Oczywiście byłoby to dodatkowe skomplikowanie systemu i zwiększenie biurokracji, ale w efekcie mielibyśmy ciut mądrzejszą władzę, a tym samym lepsze funkcjonowanie całości.
Da się?
Nie da się?