Podatki są ukryte

Mówi się, że nieunikniona jest tylko śmierć i płacenie podatków. O ile śmierć to niezależny od nas element natury, to krzywdę podatkową we współczesnych demokracjach nakładamy sobie sami. Na dodatek tak sprytnie, że obowiązek płacenia stał się niemal niedostrzegalny.

Podatki, cła, akcyzy, opłaty, koszty koncesji i wiele innych są poukrywane w cenach towarów czy usług albo odprowadzają je za nas pracodawcy, w związku z czym nawet nie dostrzegamy, że je płacimy. Jedynie podatek od nieruchomości oraz niektóre lokalne trzeba wpłacać bezpośrednio, a tylko raz na rok składać PIT dotyczący podatku dochodowego. Ponieważ przez cały rok regularnie odprowadzane są zaliczki na poczet tego podatku, ten jeden raz w roku nie boli aż tak bardzo, zwłaszcza gdy dostaje się zwrot nadpłaty. Jednak PRAWDA jest taka, że płacimy przepotężne pieniądze. Chłop pańszczyźniany płacił dziesięcinę. My oddajemy grubo ponad połowę zarobków!

Dlaczego zabiera się nam tak dużo? Po to, by za te pieniądze pokrywać wspólne wydatki danej społeczności. A że wydają je politycy, często bardzo niekompetentni, to tych pieniędzy ciągle im brakuje, a oni sami wymyślają nowe i najczęściej bzdurne wydatki, by wygrywać kolejne wybory i dalej pasożytniczo ssać społeczeństwo. Więc wydają więcej i więcej, a gdy brakuje, biorą kredyty, pożyczki, emitują obligacje czy wyprzedają wspólną własność.

Weźmy przykład Czeladzi. Nasz roczny budżet to około 110 mln zł. Te pieniądze wpływają z różnych źródeł, ale dla uproszczenia przeliczmy je na mieszkańca. Jest nas teraz około 30 000 ludzi. Czyli średnio licząc (z dzieciakami i emerytami), każdy z nas daje czeladzkim urzędnikom rocznie ok. 3700 zł, czyli miesięcznie ok. 300 zł (UWAGA! – to tylko dla Czeladzi, dużo więcej oddajemy dla reszty Polski – na utrzymanie powiatów, województw i całego państwa, w tym policji, wojska, administracji, szpitali, ale też niepotrzebnych urzędów i agencji). Czyli 4-osobowa rodzina dla samej Czeladzi co miesiąc wyciąga z kieszeni 1200 zł. Co miesiąc! A rocznie niemal 15 tysięcy! Za to można by co roku kupić sobie niezłe auto!

Gdyby to nie było zabierane w ukryty sposób i gdyby co miesiąc trzeba było fizycznie poczuć ten potworny podatek, płacąc bezpośrednio z własnej kieszeni, wówczas z całkowitą pewnością inaczej wyglądałoby przyglądanie się temu, jak te pieniądze są wydawane. Inaczej wyglądałoby przyzwolenie na niekompetencję wydających nasze pieniądze urzędników państwowych, miejskich, powiatowych czy wiejskich. Gdyby każda rodzina co miesiąc musiała wyjąć z kieszeni 1200 zł i zanieść w zębach do kasy UM, to inaczej pilnowalibyśmy ich wydawania.

Nie byłoby wtedy przyzwolenia na szczodrą ręką wyrzucane pieniądze na nowe fontanny, na potrzebne tylko skrajnej garstce pseudokulturalne działania, na często niepotrzebnych, a czasem także nieuczciwych strażników miejskich, na służbowe auta miejskich urzędników, na ich delegacje, szkolenia czy miasta partnerskie. Wystarczyłoby, by w mieście było czysto, by oferowało ono dobre drogi, dobrą infrastrukturę, smaczną wodę w kranach. Resztę ludzie potrafiliby zrobić sobie sami. Za własne, niezabrane im pieniądze!

Właśnie dlatego tak sprytnie poukrywano te podatki. By mniej bolało i by mniej patrzeć władzy na ręce. Bo trzeba to zawsze podkreślać: żaden rząd nie ma swoich pieniędzy. Zawsze są to NASZE pieniądze.

Niestety, nie przez nas wydawane.

Stanisław Pisarek